sobota, 24 lutego 2018

Mumie

Mogłabym zostać badaczką mumii. Krążyć bezszelestnie z cieniutką pęsetą, odchylać suche włókna, prześwietlać doczesne szczątki nieśmiertelnych. Odkrywać jak żyli, co jedli, pili, co budowali, kogo płodzili, kiedy tracili oddech, zapadali w śpiączkę. Potem umierali - tylko na jakiś czas. Teraz wprawdzie wyglądają jak martwi, ale nie obracają się w proch.
Myślę o mumiach obserwując muchę, która, bzycząc, natrętnie obija się o mnie. To może być ta sama, która przez jakiś czas, bez jakichkolwiek oznak życia, leżała obok cukru na półce. Jednak mając tylko starzejące się, śmiertelne ciało, niczego nie można być pewnym.
 

wtorek, 20 lutego 2018

Kiełki

Wiatr bywa w szuwarach, bo lubi torebki. Potrząsa nimi jak skarbonkami, odchyla klapki, podnosi wieczka. Zagląda z ciekawością w otworki, woła: "a kuku, co z was wyrośnie?".
Nasionka są zniecierpliwione. Kończy się zima, swędzą je kiełki. Dość mają zawodzenia, że to za wcześnie, że nie są gotowe, że niby należy posiedzieć przed podróżą. Chcą się wysypać, nabrać wiatru w żagle.
Odlecą z jednego gąszczu w inny gąszcz. Nikt jeszcze nie wie gdzie wykiełkują.

poniedziałek, 19 lutego 2018

Serce z plecaka

Na nic przysięgi, na nic pozy odpustowego świątka. Nikt nie wierzy, że Jaś znalazł krzemień.
-Prawdziwy krzemień - zapewnia Jaś - chciałem wyrzeźbić grot, ale mi wyszło serce. -To prawda, prawda! - powtarza i przetrząsa plecak.
Ale prawda - jak to ona - tkwi w najtrudniej dostępnych zakamarkach. Nie tak łatwo się do niej dogrzebać, zwłaszcza pod presją bezwzględnego czasu, który zagląda szyderczo przez ramię i powtarza: "skuś baba dziada".
A kiedy wszyscy wracają wreszcie do swoich ważnych spraw i nikt już nie pamięta o krzemieniu Jasia i o całej tej żenadzie, prawda objawia się jak grom, na samym środku mojego biurka i jest piękna.
Serce z kamienia staje się nagle popularne. -Daj mi, daj! - wołają koledzy. -Czy mógłbyś mi je dać? - pytam. Jednak Jaś odmawia. Serce z kamienia pakuje do plecaka. Chce je mieć.
Rozumiem - to tak jak ja.

Dodam jeszcze, że Jaś był uczniem czwartej klasy w zamierzchłych czasach średnich, kiedy istniały już stałe łącza, ale dzieciom nie dano jeszcze do rąk smartfonów.

czwartek, 15 lutego 2018

Początek

To nie jest jakiś próbny alarm, jakieś ćwiczenia, jakaś kompletna dziecinada. Jeszcze nie widzą tego służby, a państwo nie myśli o konsekwencjach. Nie piszą o tym w brukowcach, ani w policyjnych komunikatach. To się zaczyna niepostrzeżenie. Kiedy operator ślepnie w ciemnym przedpokoju. Gdy policjant w dyżurce zapada w drzemkę, nad kubkiem stygnącej herbaty. Antyterrorysta zrzuca kamizelkę i pada na sofę, pośród eksplozji i serii z telewizora. Ty sam zasypiasz w wannie, zimny jak nieboszczyk. Gdy miasto drga od kamiennych snów - o kamienne bloki uderzają drzewa. Kroczą na szczudłowatych nogach jak obcy, jak patykowate potwory nie z tego świata. To się dopiero zaczyna.


czwartek, 8 lutego 2018

Wierszyk krewki o przygodzie bałwana bez marchewki

Pewien Bałwan z Majdanu, stary leser,
Chciał się wybrać na Błotki pekaesem.
W marchew dostał - bez słowa -
Od bałwanów z Grygrowa.
Nie pojechał - rozbolała go głowa.



poniedziałek, 5 lutego 2018

Kartka z podróży

Pociąg ze stacji do stacji przybędzie. Wiem, że czekasz. Przypuszczam, że to wprawia w letarg - zimny peron, światełka, zgrzyt tysięcy trybów. Uwierz, przybędę, ale z opóźnieniem. Kierownik pociągu włączył ogrzewanie. Wybacz, muszę jeszcze objechać pół świata, zjeść cały ten chleb, dopić setki. Wrócę. Podejdziesz do mnie w skrytości, na palcach. Dłońmi zasłonisz oczy. Powiesz: -Widzisz? Jestem.

niedziela, 4 lutego 2018

Zachód Słońca nad Wisłą

ujście olśnione
a drzewa składają gałęzie w znak V
jakby słońce miało dowieść że płomień
powraca

potrafię sobie wyobrazić
że siedzisz na powalonym pniu olchy
na lewo przytulna nora bobrów
na prawo popiół po wygasłym ognisku

wiatr w w nieskończoność
wyczesuje zapach dymu

chociaż wieki temu
bezpowrotnie rzuciłam palenie

w wyobraźni wyjmuję ci z ust papierosa
potem się zaciągam
po szczyty płuc
tym co drażni krtań
pustką




sobota, 3 lutego 2018

Mapa google

Wszędzie pola. Szczere pola, rzucone jak kości na poplamione obrusy historii. Rozdrapane przez brony, wymiecione przez hulaszcze wiatry, z surowym graffiti, wyrytym na ich twarzach przez wyszczerbione pługi.
Może to odpowiednie miejsce, może najwyższy czas, żeby się wreszcie opowiedzieć. Jednak brak ci słów, dość przenikliwych, wystarczająco łagodnych. Zaczynasz tęsknić za jakimś nowym, niezużytym językiem, którym mógłbyś się posłużyć.
I wtedy natykasz się na wiersz. Druk jest drobny. W zaciszu pokoju płyną proste słowa.  Ktoś mówi tak, jak byś chciał, lecz nie umiesz. Mówi do ciebie, w twoim imieniu.
To przejmujące doświadczenie dla kogoś, kto przywykł do samotności.




czwartek, 1 lutego 2018

Targetem jestem, uuuuuuu...

Troskliwy laptop otwiera okienko w chwili, kiedy ślę do galerii zdjęcia z wycieczki. Czyta w myślach, zagaja. Mogłabym go zamknąć, ale poranne burzenie mostów jest mi nie na rękę. Wprawdzie bywa nieokrzesany i szorstki, za to nigdy nie spieszy się do innych zajęć, kiedy przebywam w jego towarzystwie.
-Czy bolą cię stawy i kolana? - zgaduje. Mruga porozumiewawczo i uparcie podsuwa mi pod wskaźnik niebieski przycisk. Wystarczy kliknąć, a w okamgnieniu otworzą się samonośne wrota do świata bez bólu.
-Zamknij się - burczę telepatycznie. To nie ból, lecz jedynie jakiś przelotny smutek. Jakiś motyl, który wyfrunął z pieczary, położonej głęboko, gdzieś w środku ziemi. Obudził się i na jakiś czas pozostanie więźniem tych wonnych i rozpustnych szerokości geograficznych, gdzie czuć przykry odór, a po ziemi pełzają żmije. Zobacz, już odfruwa, a ruch jego skrzydeł staje się spokojną rzeką, płynącą zygzakiem w gasnącym świetle dnia.
-Schudniesz 8 kg w dwa tygodnie - zapewnia wierny laptop, z drugiego okienka. To brzmi szczerze i jest całkowicie na miejscu, w światowym dniu bagien i pozytywnego myślenia.