Budzą się z kurami, z pierwszymi promieniami słońca. Prasują białe sukienki, przymierzają najwyższe słupki, wcierają w płatki uszu olejek o zapachu najnowszej odmiany wiśni - całkowicie odpornej na śmietkę i parch. Potem zbierają się w kwiatostany i przesiadują w tanich kawiarenkach do południa, do zmierzchu, do świtu. Bezużytecznymi pręcikami mieszają w kielichach bezużyteczny nektar. Czekają.
- Niepojęta jest ta cisza, ta całkowita obojętność - szepczą.
- Przerwijmy milczenie - mówią - napiszmy skargę do królowej, petycję do tych cholernych trutni z trybunału. Pszczoły do sadów! Żądła na łąki! Bąki do pól! Przecież jesteśmy dojrzałe, gotowe, mamy prawo do bzykania!