piątek, 18 marca 2022

POKÓJ 707

Boguśka wsadziła głowę przez uchylone drzwi.
 
-Wciągaj spodnie i zjeżdżaj na dół - wydarła się. - Przyjechał Kofta, zaraz wystąpi w Proximie. Trzeba się pospieszyć, żeby usiąść bliżej sceny.
 
- Zaraz, chwila, o której to będzie? - zdenerwowałam się. Nie zdążyłam się jeszcze ogarnąć po powrocie z jakichś ćwiczeń, z chemii analitycznej albo fizyki. Musiałam koniecznie umyć nogi - diabli nadali te piaszczyste ścieżki i buty na koturnach. Kofta, Kofta... Gdzieś w pamięci pobrzmiewało mi to nazwisko, z tyłu głowy przesuwały się zamazane slajdy, przedstawiające twarze popularnych artystów. Wyglądali dość osobliwie, wszyscy nosili blond peruki, wykonane domowym sposobem z pakułów świeżo bielonego lnu. Może dlatego, że zaledwie kilka tygodni wcześniej, jeszcze w domu, na scenie naszej remizy strażackiej, miałam przyjemność obejrzeć spektakl zatytułowany: "Zagłoba swatem", wystawiony przez miejscowe Koło Gospodyń Wiejskich.
 
- Ubieraj się! To będzie zaraz, dosłownie za chwilę! Hitlerówa już go widziała przed akademikiem. Podobno w kieszeń spodni wcisnął sobie jakiś wałek, który udaje nabrzmiałego penisa!
 
Trafiło mi się miejsce w pierwszym rzędzie. Fryzura się zgadzała. Sztuczny penis rozpychał welwetowe dzwony. Cholera! Pierwszy rząd, moje osiemnaście lat i sugestywny wałek w spodniach Jonasza Kofty. Więcej grzechów nie pamiętam. A nie, przepraszam! Zapamiętałam również gitarę, lekką woń alkoholu oraz postać Druha Borucha, którego przygody stały się motywem przewodnim prezentowanego spektaklu.
 
I jeszcze ta piosenka. Nuciłam ją w drodze do pokoju.