sobota, 31 grudnia 2022

RACHUNEK SUMIENIA 2022

1.       Pokonałam rowerem 2701 km. Zaoszczędziłam kupę kasy. Ile kalorii nie wlazło w tyłek? – tego nie umiem policzyć.

2.       Wyprodukowałam chyba z tonę różnorodnych warzyw. Powinny zaspokoić roczne zapotrzebowanie mojej kuchni. Przetworów owocowych, soków i powideł mam na kilka lat.

3.       Utrwaliłam nieliczne, ale cenne, realne przyjaźnie.

4.       Bardzo cenię moje dorosłe dzieci i popieram ich wybory.

5.       Zachwyciłam się twórczością kilku kobiet. Powiedziałam im o tym. Albo napisałam.

6.       Przeczytałam stosy książek i mądrych artykułów. Niektóre wymagały umysłowej żonglerki.

7.       Napisałam kilka wierszy i innych fajnych tekstów. Większości nie zapisałam.

8.       Odczuwam przyjemność w kontaktach z wnukami.

9.       Kupiłam wreszcie porządny telefon i mój Android-Auto chodzi jak burza.

10.   Nie robię w gacie, kiedy napieprzam autostradą.

11.   Popchnęłam Mieczysława do zadbania o zdrowie.

12.   Pracuję nad poczuciem wolności. Z różnym skutkiem – raczej wyskrobuję dziurki w murze.

13.   Wydałam majątek na pomoc uchodźcom, ale nie straciłam zdrowego rozsądku.

14.   Wypisuję w mediach co chcę i kiedy chcę. Mam w poważaniu polityczną poprawność. Czasami jednak zdarza mi się milczeć – nie chcę ranić niczyich uczuć.

15.   Chodzę na długie, leśne spacery. Podejrzewam, że działają jak mantra.

16.   Zrobiłam sobie operację żylaków, wyleczyłam zęby, zbadałam jajniki.

17.   Nie dostałam pierdolca na punkcie porządków. Nie posprzątałam dla Jezusa.

18.   Nie ugotowałam tony żarcia na święta. Tylko to co ważne: rosół dla Niejadków i proste w podaniu potrawy dla dorosłych. A tak w ogóle to razem z gośćmi napompowałam się winem.

19.   Postanowiłam nie przyjąć księdza po kolędzie. Nie lubię kościoła, tego ich zadęcia, ceremonii, pokasływań, pochrząkiwań, nie wierzę w tę ich magię. Że nie wierzę w Boga – wiem to od pieluchy.

20.   Nie płakałam po królowej. Nieco lepiej poznałam kolonializm.

21.   Nie płaczę po papieżu.

22.   Martwię się, czy mi flaki nie skisną na balkonie. I to obecnie moje największe zmartwienie.


 

20 STOPNI W CIENIU

 Ciepło jest, świeżo i poszalałam dzisiaj na rowerku, ale to, co się właśnie wyprawia w Gorzowie, u Iwonki na balkonie, to już naprawdę lekka przesada.


 

piątek, 30 grudnia 2022

FANABERKA WĘDRUJE

https://www.traseo.pl/trasa/z-huty-gruszczyno-do-walu-dziedzica?fbclid=IwAR1052mFTpApYgkAYhpgnhD8nFnH7PpGwRt05OJf47XFuDoMHyz0xqxrVtQ


 Pobrałam sobie aplikację do bezpiecznego łażenia po krzakach, bez strachu, że się nie zgubię.

Po 10 km przedzierania się przez las miło zobaczyć dom.



 

czwartek, 29 grudnia 2022

FB *8 WOLA BOŻA

- Miej prawdziwą wiarę w Boga, a będziesz w stanie przetrwać burze życia, Amen. – pisze do mnie na messengerze nieznana mi Anna Pawlak.

Ze zdjęcia profilowego uśmiecha się miła, młoda, łagodna twarz. Krakowianka z Warszawy, studia ekonomiczne, 4515 znajomych na fejsie. Zainteresowania: fitness, podróżowanie, zakupy, jedzenie, nauka, zdrowe gotowanie.

- Nie bardzo rozumiem, na czym polega „prawdziwa wiara w Boga”? – przyznaję.

- Jutro o 11 rano⏰ ksiądz modli się o twoje trudności a także podzieli się z nami Słowem Bożym. Tu poznasz wolę Bożą.- wyjaśnia pani Ania.

– Czyli zasada jest taka:  jakiś nieznany mi ksiądz gdzieś tam się za mnie modli, a ja tu poznaję wolę Bożą? – staram się dobrze zrozumieć.

- Jutro o 11 rano. – czytam czarno na białym.

- Tu, czyli gdzie?  - próbuję to jeszcze uściślić? – Gdzie poznam wolę Bożą? Na tym czacie?

- Czy chcesz przyjąć to błogosławieństwo od Boga? – pani Ania zmienia strategię, niby pyta, niby pozostawia mi wolną wolę, ale kwestię związku modlitwy jakiegoś księdza z błogosławieństwem Bożym pozostawia jako pewnik, poza wszelką dyskusją.

- Czy to aby nie pycha? – próbuję dopytać – Czy nie jest pychą przekonanie, o własnym uprzywilejowanym dostępie do Stwórcy?

- Jeśli chcesz, napisz „Tak” – mości się na swojej pozycji pani Ania

- Irytuje mnie, zauważalny w pani narracji,  zabieg nakierowania moich myśli ku burzom życia, ku trudnościom. Dlaczego nie ku radościom, sukcesom, dumom? – próbuję jeszcze przebić się ze swoimi wątpliwościami, ale czuję się jak debilka, która dźga wykałaczką zastygły beton.

- Czas polski 11:00 – ucina dyskusję pani Ania.

***

Wola Boża. Zaraz wrócę na ten czat i napiszę „TAK” 


 

środa, 21 grudnia 2022

FB *7 TRZY WINA

Nie dajmy sobie wyrwać opłatka z rąk! - apeluje abp Jędraszewski ze sceny Opery Krakowskiej, być może wystarczająco akustycznej dla ideologii chwalebnej ofiary na polu walki za Kościół i jego wierne Sługi.

Słowo "ofiara" nie wymknęło mi się przypadkowo. Na stronie internetowej naszej parafii znajduję ogłoszenie następującej treści: "Poświęcone Opłatki na stół wigilijny, można jeszcze nabyć w zakrystii w kwocie min. 20zł, która jest ofiarą na utrzymanie Organisty i Kościelnego w naszej parafii". Nie znam organisty, być może cienko przędzie, podobnie jak inni mieszkańcy naszej rozległej i rzekomo bogatej parafii. Jednak kościelny - pod względem biznesowym - chyba nie najgorzej sobie radzi. Niedawno montował mi rolety. Zdziwiłam się, nie wiedziałam, że to on jest tą lokalną firmą, w której złożyłam zamówienie. Usługa została wykonana profesjonalnie, rolety są O.K.

Nie mam dzisiaj za grosz czasu, mam uzasadnioną wątpliwość co do akustyki tego bloga, ale mnie korci, żeby wciągnąć przez łeb jakąś kieckę, najlepiej złotą a nie-skromną, przedrzeć się jakimś cudem na swoją prywatną scenę i wygłosić nieco odmienne przesłanie: Nie dajmy sobie wyrwać dwóch dych z portfela! 

A Iwonka zamówiła nam na święta trzy wina. No i git.

 


wtorek, 20 grudnia 2022

FB *6 PLANETA

Coś jest nie tak z jakością masła. Próbuję od rana ukręcić krem do piernika. Zmarnowałam dwie kostki, od dwóch różnych lokalnych producentów i kicha, wszystko płynie.

Wlazłam za kotem pod stolik, żeby mu zrobić zdjęcie i wysłać jego zazdrosnej matce (to nie mój kot!), a przy okazji cyknęła mi się moja kuchnia. Fajowska, no nie? Tylko dziada z babą brak. A właściwie to są oboje. Nie wszystko zmieściło się w kadrze, za plecami mam jeszcze stanowisko komputerowe. A rozświetlony czytnik zdradza, że nie jestem aż tak poskromioną gospodynią domową, jak by sobie tego życzyli niektórzy członkowie mojej rodziny.

W książce "Dlaczego nie rozmawiam już z białymi o kolorze skóry" autorka przedstawia swoją definicję rasizmu. Nie sprowadza jej do osobistych uprzedzeń. Pokazuje, że w rasizmie chodzi też o władzę - o możliwość negatywnego wpływania na szanse życiowe innych. 

Przypomniały mi się zajęcia na jakichś studiach podyplomowych, to mogła być ekologia, czy może coś nauczycielskiego, nie pamiętam dokładnie. Przedstawiono nam ilościowo ogrom gazów, wydostających się z lodówek Europejczyków i ich wpływ na dziurę ozonową na Antarktydą. Problem postawiono taki: Co byśmy zaproponowali miliardom Chińczyków, którzy nie mają lodówek, żeby mogli bezpiecznie przechowywać swoją żywność. Pomysły były różne: a to ziemianki, a to magazyny lodu z rzek. Co byś im zaproponował, czytelniku mojego bloga? Bo ja siedziałam skulona i milczałam, jak ta ciemna cipa. Wpadłam na tylko jedno rozwiązanie: lodówki. Pomyślałam, że ci obcy nam ludzie są tacy jak my, mają takie samo prawo do planety.




niedziela, 18 grudnia 2022

ULOTKA

 "cudzy mężczyźni śnią o obcych kobietach / cudze kobiety śnią o mężczyznach" - Dzie Wuszka.

Kobieta z mojego snu snu nie wie o tym, że istnieje
tylko hipotetycznie. Z niebytu wyciąga kartkę, którą
zawsze nosi przy sobie, a tylko od czasu do czasu
przekłada z kieszeni do kieszeni. Papier
jest szary, jak worek po cemencie, okropnie
wyświechtany i zabazgrany dziecięcymi kulfonami.
Rachunek - głosi tytuł. Niżej lista
grzechów. Spisywanych przez lata,
gęsto, drobnym maczkiem, grzech obok grzechu,
a wszystkie ciężkie: nie uwierzyłam,
nie zaufałam, pożądałam, chciałam
kraść, cudzołożyć, chciałabym zabić. Mogłabym
przeczytać wszystko, do samego końca,
gdyby tylko zechciała niżej się pochylić, trochę mocniej
ugiąć plecy. Kobieta ze snu nie może
wiedzieć, że to, co zatrzymuje oddech, co
wprawia serce w popłoch, to tylko zły
sen. Gdyby mogła wybierać, wybrałaby jawę,
ale to jawa wybiera ją. O piątej Belinda puka w drzwi.
Przechadza się po sypialni, omija zimny jeszcze grzejnik,
wskakuje nam do łóżka i drze pazurami tę śliczną, zieloną
pościel, drukowaną w mech. Muszę wstać.
W kieszeni szlafroka znajduję wyświechtaną kartkę papieru.
To ulotka z naszego wiejskiego supermarketu
- spłowiała obietnica tanich świąt.


 

 

sobota, 17 grudnia 2022

FB *5 KONIEC ŚWIATA

 No weź matka ogarnij się, spóźniłaś się z tym memem o cały dzień - odpisuje Pietrek, kiedy mu podsyłam zdjęcie miny przeciwpiechotnej podpisanej: i-Robot, prezent dla komendy policji. Takie to czasy nastały: dzień bez memów i wypadasz z pociągu.

Wczoraj się wykoleiłam na własne życzenie: poszłam pieszo, przez śnieg, po rosołowe koguty do Tończy (tutaj się uśmiecham do koleżanki Marioli). Sprawdziłam na mapie google - to 6,7 km przez śnieg w jedną stronę. Od czasu do czasu serwuję sobie takie dłuższe wędrówki. Są trochę jak mantra. Poza tym - boję się odzwyczaić od chodzenia.

W Tończy świat się kończy - jak bumerang wraca do mnie z przeszłości to lokalne powiedzenie. Wymawiano je z kpiarskim przymrużeniem oka i odrobiną dumy. My, żyjący przy brukowanej drodze powiatowej, którą jeździł pekaes za pekaesem, byliśmy lepsi, bardziej zaawansowani cywilizacyjnie, bardziej uprzywilejowani w porównaniu z mieszkańcami kolonii. W epoce niedostatku, kiedy dostęp do wytworów cywilizacji był równie pożądany jak pieniądze, potrzebni byli tacy, którzy mają mniej.

Mijając leśną posesję Małgorzaty Foremniak myślę o tym, jak szybkiej ewolucji uległa ta postawa. Posiadacze apartamentów na szczycie mrowiska zaczęli pragnąć zabitych dechami dziur. Nieruchomość, zagospodarowana przed laty z pieczołowitością i zapałem, obecnie porasta mchem. Przyznaję rację Annie Ernaux, która pisze: "Nigdy nie chcieliby tam jednak zamieszkać. [...] Chcieli, żeby zawsze istniały gdzieś kraje, w których nie dokonuje się postęp i które pozwalałyby się im przenosić w przeszłość". 

A propos przeszłości: Przez pierwsze kartki "Lat" Ernaux przekopywałam się bez entuzjazmu. Kiedy na scenę weszli znani mi aktorzy, zrobiło się tak, jakbym i ja znalazła się tuż-tuż, za kulisami. Obecność ma znaczenie. Cudza przeszłość? - A kogo to właściwie obchodzi.

Ze spiżarki plotkarki: Na zdjęciu posesja Małgorzaty Foremniak.

piątek, 16 grudnia 2022

FB *4 STAJENKA

Moje starsze dziecko, czyli mała Iwonka, zrobiło sobie u mamusi przystanek w podróży. Raz na jakiś czas radośnie porzuca rodzinę i przemierza nitkę naszych pięknych autostrad (ze wskazaniem na kulczykówkę) z Gorzowa do Zamościa, gdzie permanentnie dokształca się z USG. Pewnie chce wiedzieć, co widzi, gdy zagląda pacjentowi do brzucha. Nie musi czytać z tęczówek, czy to, co go boli, to kamień w woreczku, czy katar jelit. Trochę się jara, bo szefostwo jej kupiło jakiś wypasiony aparat za jakąś wypasioną kasę. 

Jednak branża medyczna to nieco wyższa warstwa ekonomiczna niż edukacja. Jak chciałam mieć w klasie wysoki stołek, na którym bym mogła przysiadać pod tablicą - musiałam sobie kupić i przyciągnąć z domu. Cierpły mi łydki, kiedy stałam godzinami przed klasą i pierdzieliłam te swoje farmazony. A im bardziej meandrowałam w stronę własnych przemyśleń, tym intensywniej narybek wgapiał się we mnie i sprawiał wrażenie, że uważa. Czasami nawet wdawał się w dyskusję. O!, A propos wigilii. (Co za osiołek tak ustawił program, żeby ewolucjonizm wypadał przed świętami!). Dziewczyna oświadczyła podniesionym tonem, że uważa, iż ktoś, kto nie chodzi do kościoła, a nawet nie pozwala powiesić w swojej klasie krzyża (hehehe, w całej szkole była tylko jedna tak jałowa sala), nie powinien urządzać kolacji wigilijnej, ubierać choinki, śpiewać kolęd. Lubiłam takie zadziory. Rozwinęła się nawet fajna dyskusja o tradycji. Darwin trochę postukiwał w wieko trumny, wołając: hop, hop, ja tu żyję!, ale kto by go tam słuchał, gdy zza ściany dochodził dźwięk gitary księdza i entuzjastyczne: pójdźmy wszyscy do stajenki".

Kuźwa, wróć, chwilowo piszę bloga! Po wyjeździe Iwonki spojrzałam na termometr i się wystraszyłam, że zmarzną mi selery. Wygrzebałam z piasku 11 najdorodniejszych olbrzymów i przerobiłam na sałatki. Nie są tak białe i eleganckie jak sklepowe (ocet jabłkowy jest kolorowy!), ale naprawdę pyszne. W tle włączyłam sobie pierwszego lepszego audiobooka, chciałam czegoś rozrywkowego, ale dobrze napisanego i trafiłam na Millennium. No i w porządku, tam występuje taka jedna malownicza zadziora. A - o ile nie pomyliłam książek - wkrótce znajdzie się druga.