O czym myślisz, Bożena? - pyta przymilnie Fb. Myślę o wstydzie.
O podwarszawskim miasteczku, w którym mieszkałam 40 lat, od końca studiów do emerytury. O czterdziestu latach nieustającej ucieczki przed drobnomieszczańską świętobliwością tego miejsca i jego mieszkańców. Ucieczki w las, nad wodę, między bezładne zarośla, kryjące jakieś ruiny, resztki fundamentów, schodów, pozostałości alej i ogrodów. O nie kończących się wędrówkach, początkowo z dziecięcymi wózkami, butelkami z mlekiem, pieluchami, potem z rowerem, a na koniec już tylko z aparatem fotograficznym.
Wstydzę się swojej ślepoty. Potrzebowałam kilkunastu lat takiej eksploracji, żeby zrozumieć, kim byli wcześniejsi mieszkańcy tych terenów i z jakiego powodu zniknęli. Pytałam delikatnie sąsiadów, ale nikt nic nie wiedział. Żydzi, otwockie getto - to były w tamtych czasach tematy tabu.
Zaczęłam cokolwiek rozumieć, kiedy koleżanka z pracy, lejąc łzy jak bóbr, pewnego dnia opowiedziała mi o wydarzeniu z życia szkoły. Opowieść dotyczyła niezbyt odległej przeszłości, znanej mi powierzchownie z humorystycznych haseł "Syjoniści do Syjamu". Jedna z nauczycielek, prawie-przyjaciółek mojej koleżanki, była Żydówką. Ówczesny dyrektor Strzeżek zorganizował akcję zbierania podpisów pod petycją, żądającą usunięcia Żydówki z szacownego ciała pedagogicznego placówki. Podpisali wszyscy, moja koleżanka również. Żydówka, dotychczas lubiana i ceniona, została zwolniona z pracy i zmuszona do wyjazdu do Izraela. Słuch po niej zaginął. Moja spłakana koleżanka próbowała mi opowiedzieć, jak ciężko się żyje z takim wstydem.
Ja też się wstydzę swoich ucieczek, swojej inercji. Nie chcę się teraz wdawać w szczegóły, ale to z tej przyczyny nie skorzystałam z kilku szans i wreszcie dałam się okraść z materialnego dorobku życia (a zapewniam, że złodzieje byli nie tylko operatywni i zorganizowani, ale też nad wyraz świątobliwi). Na razie jeszcze uchodzi im to na sucho.
Ewa Błaszczyk, niedawna prawie-sąsiadka, nie ucieka. Obserwuję na Fb, jak słono za to płaci. Pamiętam, jak, poruszona historiami z Sekielskich, wiadomością o molestowaniu w dzieciństwie bliskiej osoby, na schodach "naszego" kościoła, napisała - zmywalną farbą - biblijne hasło: "Pycha kroczy przed upadkiem". Postawiła też jakiś znicz poświęcony ofiarom pedofilii. Zapłaciła ostracyzmem, publicznym potępieniem, procesem w sądzie, najazdami policji; jej partner zapłacił "obiciem mordy" i groźbami utraty życia. Widzę, że nowe informacje o Wojtyle i Sapieże, o pedofilii i majątkowym bagnie nie pozwalają jej pozostać obojętną.
Pani Ewo, za wszystkie Pani działania, za to co na granicy ale też w znanym mi parafialnym grajdole - wyrazy najwyższego uznania.
Na zdjęciu Ośrodek PATRIA. Prowadzi Opus Dei. Jak dostali pałacyk od gminy? Nie wiadomo.