wtorek, 27 października 2020

KOPCIUSZEK (limeryk na Halloween)

 Pewna Kopciuszek, wzór dziewcząt, prawie święta
Mając wszystko: strój, bucik, spuszczone oczęta
Chciała - jadąc po nocy
Skorzystać z karocy
Niestety – dynia była już zajęta.


 

czwartek, 22 października 2020

ZIELONY PIES

 Są światy, do których jesienią lepiej nie zaglądać.
Drzewa tam skrzypią jak stare wieszaki na kapelusze.
Wiatr posiadł tajemniczą właściwość teleportacji:
pojawia się nie wiadomo gdzie, nie wiadomo skąd,
wnika w ciało jak obcy duch. I nie wiadomo jakim cudem
wszczepia pod skórę lodowe implanty - szorstkie
cząsteczki lęku. Ten świat toczy się na jego wysokości
i tylko dla zmyłki zaczepnie szeleści reklamówką.
Bardziej go obchodzą omiecione przez chłód
kolekcje pajęczyn, niż te dwie głupie kanie,
które mu zwinęłaś tuż pod nosem zielonego psa.
I co, będziesz tak tutaj stać?  Cała nieporuszona
i bardziej samotna niż dotąd. Jedyna Ziemianka
ocalała po ataku kosmitów. Nie potrzebujesz armat,
świeżej miłości, świeżego mięsa, by czuć się
umiarkowanie szczęśliwą. Pewnie odróżniasz
dobro od zła, prawdę od fałszu, nadzieję od złudzeń.
A jednak stoisz i czekasz aż ostatnie wiewiórki
osypią się z drzew. By wiedzieć kiedy się skończy
to wszystko.


wtorek, 6 października 2020

POLA I CAŁA SZTUKA

Słońce staje w portalu, pozwala się przez chwilę podziwiać, a potem spada na łeb na szyję, jak jakaś gwiazda. Świat długo czekał i zdrewniał, więc kiedy się o nie nieśmiało ociera - sypią się iskry. Pola wstrzymuje oddech, cicho, jak najciszej wkłada głowę w zaświat. Gdyby tak się udało wejść w ten gasnący w oczach spektakl, coś zatrzymać, coś utrwalić. Cała sztuka to znieruchomieć i czekać na niedorzeczne szczęście.


 

czwartek, 1 października 2020

POLA I KUFER

Pola ma stary kufer. Czasami, zwłaszcza jesienią, lubi się nad tym kufrem jakoś tak niebezpiecznie nisko pochylić. Jego zawartość jest jak życie Poli: żadnych wielkich skarbów, Bóg wie jakich uniesień. Same drobne elementy: żółta dynia na płocie, niebieska kałuża, czerwona plama na okładce książki, zielona sukienka. I byłoby kolorowo, zwyczajnie i prawdziwie, gdyby nie kleiły się do tych zbiorów wszechobecne cząsteczki brudu: drobne lęki, małe irytacje, krótkie żale, rozczarowania. Łatwo je przepędzić, wystarczy byle podmuch, piórko, byle ścierka. Jeśli jednak Pola na chwilę traci czujność, kiedy im pozwala na nieskrępowane harce – osypują się i zbijają na dnie w pokłady istnych demonów. Już się tam zagnieżdżają, w najciemniejszej czerni, apatia z agresją, depresja, rozgoryczenie. Jeśli się zbyt głęboko nad nimi pochylić, można się zapaść i nie wyściubić nosa aż do śmierci. Tak więc Pola dmucha i wymachuje ścierką, z każdą jesienią, z coraz mniejszym zapałem. Przecież w końcu i tak nadejdzie czas kurzu, który ostatecznie przykryje wszystko. Zniknie pod nim Pola ze swoim kufrem, każda muzealna gablotka i my wszyscy. Nie jesteśmy aż tak ważni.