wtorek, 21 lipca 2020

ZOOM

Kołysze się na gałązce, kołysze ptaszek - straszek. Spogląda na mnie z wyrzutem. Ma krwistoczerwone, lepkie plamy na dziobie, bo przed chwilą się dorwał do ostatnich wiśni. Anektuje drzewko bez jednego ćwir. Ma mocny argument: wiecznie głodne pisklę. Trudno oprzeć się czemuś, co dopiero się lęgnie, nie ma jeszcze zapachu, a tęczówki jego oczu zmieniają barwę z każdym drgnięciem powiek. We własnym oknie czuję się jak intruz. Powoli, dyskretnie sięgam po aparat – to jedyny dostępny sposób na zbliżenie. Wstrzymuję oddech, naciskam palcami, wsuwam paznokieć, opuszek, palce, dłoń. Cały respekt, całą tę godność mam gdzieś. A potem obraz znika. To przez ten drgający odrobinę nadgarstek.

poniedziałek, 13 lipca 2020

GOOGLE

Wszędzie pola. Szczere pola, rzucone jak karty na poplamione obrusy historii. Rozdrapane przez brony, wymiecione przez hulaszcze wiatry, z surowym graffiti, wyrytym na ich twarzach przez wyszczerbione pługi. Może to odpowiednie miejsce, może najwyższy czas, żeby się wreszcie opowiedzieć. Jednak brak ci słów, dość przenikliwych, wystarczająco łagodnych. I wtedy natykasz się na wiersz. Druk jest drobny. W zaciszu pokoju płyną proste słowa. Ktoś mówi tak, jak byś chciał, lecz nie umiesz. Mówi do ciebie, w twoim imieniu, w jakimś nowym, niezużytym języku, którym i ty mógłbyś się posłużyć. To przejmujące doświadczenie dla kogoś, kto przywykł do samotności.