Sączymy
wino, mówimy o ptakach: tamte odleciały, te nadal się lęgną, wyfruwają
przedwcześnie i drżą na drutach. Tymczasem lato łagodnie przechodzi w
jesień, jaskrawość w purpurę, słodycz w cierpkość, rozmowa w pulsowanie
gwiazd. O tej porze prawdziwe wydaje się tylko nocne niebo, w które
wpatrujemy się z uporem, żeby wreszcie zobaczyć to, co wszyscy już
widzieli. Jest! Stacja - owo drżące światło, które na nitce grawitacji, z
zachodu na wschód okrąża ziemię. Astronauci w podróży marzeń, wybrańcy samego NASA. Może – wpatrzeni w iluminatory – jak wszyscy ludzie
rozmyślają o domu. Może – wzorem zwyczajnych podróżnych – przysypiają z
policzkiem przytulonym do szyby. I może właśnie to nas łączy: uwięzieni w rozpędzonej kapsule drżymy jak
tamto światło – z zimna i samotności.