Czyli: Dawaj zakupy i droga wolna!
Pamiętam, że miałam tylko cztery grahamki i był pewien kłopot...
piątek, 11 stycznia 2019
poniedziałek, 7 stycznia 2019
Z MARSA
Mars wybiera nas sobie czasem. Wypatruje z orbity całymi latami, a kiedy znajdziemy się w pobliżu, niespodziewanie zawiesza na nas czerwone światełko lasera. I już nie odpuszcza. Otwiera w laptopie mieniące się okno, dyskretnie wsuwa do ręki telefon, karteczkę z adresem: Mare Erythraeum, podstawia pod drzwi gotową do drogi kapsułę. Z kabiny widzę jego porowatą cerę. Wciągam w płuca zapach pyłu, rozsypanego przez miliony korników, czy lat. Niejedno wiem o Marsjanach, a jednak czuję przypływ adrenaliny, gdy przez zaparowaną szybę, czy przez sen, dostrzegam ich spaloną promieniami X skórę, obrosłe kamieniem czułki, czuję ulotną warstewkę ciepła, wciąż pulsującą wokół ich ciał. A On uśmiecha się łagodnie. Śpij, to tylko podróż, wcale nie taka długa - mówi. Jednak istnieje przystanek, na którym wysiądziesz.
Na zdjęciu - Solingen, gdzie obecnie pracuję.
Na zdjęciu - Solingen, gdzie obecnie pracuję.
Subskrybuj:
Posty (Atom)