niedziela, 9 sierpnia 2020

OCZY ZIELONE W CZASACH PANDEMII

 Z tych nerwów od samego rana grzeszę: posiałam zagon sałaty zimowej, umyłam wszystkie podłogi, ukręciłam koktajl z buraków (a nie, tego się nie liczy, bo jak się robi, co zaślubiony w kościele mąż każe, to nawet w niedzielę nie grzech). Nic nie pomaga, żadne sielskie odgłosy, żaden kombajn od zawietrznej, żadna msza za stodołą, żaden dzięcioł, chałwa - nic nie działa, po prostu nic! No bo kurde, proszę Państwa, wczoraj wieczorem, podczas mycia zębów, włączył mi się przez przypadek drugi kanał telewizji polskiej. Przypomniało mi się wprawdzie, że jestem jedną z tych nielicznych fujar, które płacą abonament, ale to jeszcze nie o to chodzi. Nie mogłam nic zrobić, bo mi zginął pilot. Znalazł się rano w szklaneczce z pastą i szczotką, więc też nie o to chodzi. Chodzi o to, co usłyszałam i zobaczyłam, w sobotę wieczorem, w publicznej telewizji, zanim wyciągnęłam wtyczkę z gniazdka. No, kurwa, co to było?!