Żaden Śnieg, Zamieć, Krupa, ani inny twardziel
nie pokona Podgrzybka. Prawdziwka tym bardziej!
niedziela, 26 listopada 2023
czwartek, 23 listopada 2023
środa, 22 listopada 2023
BIAŁA KOŚĆ
Kiedy Balijczyk umiera, na cały rok zakopują go w ziemi. Rok to niewiele czasu, ledwie wystarczy, żeby opróżnić wszystkie skarpety, naciągnąć na kredyt okoliczne banki, wyżebrać kasę od rodziny i znajomych, zamówić u rzemieślników ozdobne platformy, kazać wyrzeźbić straszliwe postaci duchów i wszelkich niewyobrażalnych mieszkańców zaświatów. W umówionym dniu należy zawiadomić całą wieś, sprowadzić rzeźników i kucharzy, na oczach gawiedzi zarżnąć kilka byków i kilka świniaków, rozpalić grille, ugotować gary najlepszego żarcia. Później wystarczy wyciągnąć umarlaka z grobu, wpakować go na platformę, między te rzeźby, złocone potwory, w całą tą krwawicę i rodzinne bogactwo. W końcu podpalić i puścić z dymem cały ten raban, całe to balijskie „zastaw się a postaw się”. Dusza się wciela w człowieka lub zwierzę, wiatr zmiata popiół do oceanu. Rodzina wraca na poletka ryżowe, wierzyciele redagują listy ponaglające.
Tak oto środa zmierza ku końcowi. Siedzę sobie przed
monitorem, niczym przed niszczarką do dokumentów, przebieram palcami po
klawiaturze i po kawałku wrzucam do matrixa dzisiejszy wykład w naszym
prowincjonalnym Domu Kultury. A z każdym wyjętym z pamięci i rozdrobnionym
slajdem matrix rozwarstwia się, wybrzusza, odsklepia. Do opisu kremacji sztuka
fotografii nadaje się bardziej niż słowa. W płonącym stosie jest jakieś
światło, które przebija te wszystkie bandaże, te kokony, te całuny i wydostaje
się na zewnątrz. Jak biała kość. Jak życie.
wtorek, 21 listopada 2023
KRAKEN
Śnieg spadł i nie znika. Razem z zimą przyszły pierwsze awarie prądu. Od trzech dni mamy tutaj wielogodzinne okresy ciemnoty, poprzedzielane krótkimi błyskami oświecenia. Brakuje nam światła, wody, ogrzewania, internetu, telewizji, możliwości ugotowania czegokolwiek ani nawet otwarcia garażu, bo wszystko jest na prąd. Telefon dogorywa, na szczęście czytnik mam naładowany, więc mam się czym zająć w łóżku pod kocem.
Skończyłam "Wymazywanie" Thomasa Bernharda. Spodziewałam się, że lektura mnie przygniecie, że nienawiść i pogarda, buchająca z każdej stronicy dzieła, moje podejrzenia dotyczące zaburzeń osobowości bohatera, podkreślana po wielokroć podłość i małość otoczenia, wpędzą mnie w jakieś doły psychiczne, odgrzebią nory z kompleksami, krzywdami, czy bóg wie z jakim jeszcze gnojem, ale - o dziwo - nic takiego się nie stało. Podniosłam się dzisiaj z łóżka lekka i uspokojona.
Może potrzebowałam tego bezwzględnego, nieustannego bębnienia, przez niemal pięćset stron, czym jest nacjonalizm, narodowy socjalizm i narodowy katolicyzm, aby rozluźnić choć trochę kokon szmat, którymi zostałam okutana już wiele lat temu. A może przyczyna jest inna, może pochodzi ze wnętrza, z ciała, z komórek, które po dziesięciu dniach zakleszczenia uwalniają się powoli z macek krakena, czy innego covida.
Bolało.
sobota, 18 listopada 2023
poniedziałek, 6 listopada 2023
Z CYKLU: SKUBIE PASTUSZEK OWIECZKI, SKUBIE
niedziela, 5 listopada 2023
POKORNE DRZEWA