piątek, 8 marca 2024

O CZYM NIE SZUMIĄ WIERZBY

"Kiedyś te piękne (...) gospodarstwa i pola w naszych wsiach, należały do naszych żydowskich sąsiadów. Nigdy ich od nich nie odkupiliśmy, nasi dawni sąsiedzi już do nich nigdy nie wrócą, bo wylecieli jak dym przez kominy w obozach zagłady. Te kamienice, te gospodarstwa i te pola są teraz nasze. Nigdy nie zapłaciliśmy za nie ani grosza, a są teraz nasze. Cud. Prawdziwy cud. Jesteśmy specjalistami od takich cudów. "
 
 
Mama miała żydowską przyjaciółkę - jako dwie jedynaczki bawiły się codziennie w "zabawy przez płot". 1 września 1939 roku dziewczynki zamierzały pójść razem do szkoły, do pierwszej klasy. Potem był wrzesień 1942 roku i jakoś tak się stało, że Jerka przeżyła likwidację getta w Stoczku i przez kilka dni ukrywała się w naszym lesie. Pewnego ranka niemcy zorganizowali nagankę (taką jak na zające): za pomocą kołatek wypłoszyli niepokornych Żydów z nor. Mama widziała, jak dziewczynka biegnie przez pole, jak wpada do ubikacji Prokurata i jak ucieka dalej, w stronę szosy i swojego domu. Jakiś niemiec chwycił ją za kark, odrzucił od siebie na trzy kroki i zastrzelił. Ciało Jerki leżało w rowie do wieczora. Po wojnie, w czasie akcji zadrzewiania poboczy, w miejscu gdzie umarła przyjaciółka, Mama osobiście posadziła jesion. Od początku drzewo zachowywało się nietypowo: jego gałęzie gięły się, układały, aż korona przybrała kształt żydowskiego świecznika. Ale to już inna historia.
 
Może dodam tylko, że urodziłam się i przez 7 lat mieszkałam w domu po Jerce. Z okna kuchni patrzę na łąkę po Jerce, którą w latach osiemdziesiątych Ojciec kupił od Gminy.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz